Barbara Hershey jako ofiara wyjątkowo podłego poltergeista. Może nie pierwsza i nie ostatnia, ale przyznać trzeba, że obraz Sidneya Furie wciąż robi po latach wrażenie. Sceny ataków tytułowego "gościa", choć zrealizowane przy stosunkowo skromnym nakładzie środków, są naprawdę sugestywne i potrafią wbić w fotel. Sam Martin Scorsese stwierdził ponoć, że "The Entity" to jeden z najbardziej przerażających horrorów, jakie widział i w dużej mierze należy się z nim zgodzić. Początek nie jest zbyt obiecujący, zbytnio wszystko zalatuje sztampą i trickami typowymi dla "ghost stories", jednak z czasem napięcie staje się coraz potężniejsze, a niewinne zrazu emanacje złego od pewnego momentu dają prawdziwego "kopa". Jest też klimat i pełna poświęceń Hershey, którą zmora z zaświatów poniewiera na wszelkie sposoby. Nigdy nie byłem miłośnikiem filmów o podobnej tematyce, sławetny "Poltergeist" Hoopera na ten przykład już za dzieciaka wydawał mi się niesamowicie nudny, jednak w tym przypadku udało się wydusić z konwencji kawał porządnego dreszczowca.