Najważniejsze epizody z życia wielkiego boksera Muhammada Ali, nakręcone przez twórcę "Gorączki" i "Informatora", zawiodły mnie. Zabrakło gdzieś w tej dużej ilości wątków dramaturgii, jakiejś większej idei czy przesłania. Większość scen ogląda się z chłodnym dystansem, a prywatnie Muhammad Ali nie wydaje mi się postacią na tyle ciekawą, co na ringu. Owszem, był muzułmaninem i walczył w imieniu mniejszości rasowych, ale oschle traktował swoją żonę i generalnie uważał się za wybitnego człowieka. Cóż, jego sportowej wielkości nie sposób nie uznać, lecz po obejrzeniu tego filmu mam wrażenie, że traktował innych z góry, nie jako równych sobie. Dziwiłem się, że nie wpuszono "Ali" do polskich kin, obejrzałem mimo to ten obraz na DVD i nie mam dobrych wrażeń, choć wizualnie i aktorsko jest to rzecz bardzo solidna. Will Smith oderwał się od komediowych roli i zagrał mistrza ringu naprawdę przekonująco. I prawde mówiąc, to tylko dla niego obejrzałem film Manna do końca.
Masz rację. Film nie jest tak dobry jak pozstałe filmy Manna, ale nie jest tez zły.
Obejrzałem po raz drugi i... muszę się uderzyć pięścią w pierś na znak wyznania winy:)
Za drugim podejściem film wydał mi się bardzo intrygujący, z wieloma różnorodnymi postaciami (mnie najbardziej podobał się Jamie Foxx jako żydowski znajomy Ali`ego), niegłupim scenariuszem, pewną reżyserią (konsekwencja Manna jest widoczna). Oczywiście, pewne wady ten film posiada, jak chyba większość biograficznych ekranizacji. Tutaj jest za dużo przeciągniętych scen, zwłaszcza w drugiej części (m.in. długaśny trening Muhamada w Afryce), kilka momentów można było spokojnie wyciąć w montażowni, ale w sumie nie spodziewałem się, że odbiorę tak pozytywnie tę produkcję. Czasem jednak warto powrócić do nielubianego obrazu po raz drugi i dać mu szansę:P